Izabela Kowalińska: Zostałam postawiona przed faktem dokonanym

26.05.2014

Rozmowa z Izabelą Kowalińską, atakującą Chemika Police i przyjmującą reprezentacji Polski.

- Przy okazji ostatniej naszej rozmowy przyjmowała pani gratulacje z powodu powołania do kadry narodowej. Teraz spieszymy z gratulacjami za efektowny awans do przyszłorocznych mistrzostw Europy.

- Tak jak wtedy mówię więc: dziękuję bardzo!

- Reprezentacja Polski przeszła przez kwalifikacje jak burza, bez porażki w obu turniejach w Lugano w Szwajcarii i w Bydgoszczy. Rywalki nie zmusiły was do dużego wysiłku. Zaciętego pojedynku kibice spodziewali się zwłaszcza w niedzielę z Ukrainą, tymczasem poszło łatwo.

- Dla mnie osobiście był to bardzo ciężki mecz, bo grałam trzecie spotkanie z rzędu praktycznie bez treningu. Tylko raz, w czwartek, przed meczem z Łotwą miałam zajęcia z piłką na boisku, a wcześniej zaledwie dwa razy zaliczyłam siłownię. Poza tym, nie ukrywam, to nie był łatwy mecz ze względu na nastawienie psychiczne. Miałyśmy już przecież awans w kieszeni i trudno się było maksymalnie skoncentrować, tak jak w innych, poprzednich pojedynkach. Dlatego to zwycięstwo szczególnie mnie cieszy.

- Wynika z tego, że kłopoty zdrowotne ma pani już za sobą. Co się tak w ogóle stało? Co to za kontuzja pleców?

- Tak naprawdę nie wiem, co się stało. To było na siłowni. Trening przed wylotem do Szwajcarii miałyśmy wcześnie rano, o 7.30. Skończyłam już ćwiczenie ze sztangą i przed jej odłożeniem chyba za wcześnie się rozluźniłam i poczułam jak ścięło mi plecy, nagle zabolało. Takie rzeczy się zdarzają i szybko przechodzą, ale nie tym razem. Na przedmeczowym treningu w Szwajcarii  skoczyłam do bloku i ból nie pozwolił na nic więcej. Fizjoterapeuci robili, co mogli. Toni (Antionio Tome del Olmo – na co dzień fizjoterapeuta Chemika Police – przyp. red.) poświęcał mi bardzo dużo czasu na zabiegi, ale rezultatu nie było. Dopiero w miniony wtorek w Bydgoszczy trafiłam do lekarza, który poprzestawiał mi kręgosłup, ponaciągał, poprzeciągał i ból zniknął. Powiedział, że moje plecy zadziałały wtedy na siłowni jak dźwignia i coś tam się narobiło, dokładnie nie wiem co. Ale szczęśliwie się to zakończyło i mogłam w końcu zagrać. Po tych trzech meczach nie czuję żadnego bólu, więc problem chyba został skutecznie zażegnany.

- Zaskoczeniem dla wszystkich była pani pozycja na boisku. Zresztą z zadania przyjmującej wywiązała się pani znakomicie. Czy trener Makowski przy powołaniu do kadry informował o roli, jaką przewidział dla pani?

- Ja się o tym dowiedziałam na obozie i tak naprawdę zostałam postawiona przed faktem dokonanym. Do mnie należała decyzja, czy się na takie rozwiązanie zgodzę czy nie. Czasu na zastanowienie nie miałam za wiele, a to była naprawdę trudna decyzja. Kiedyś tam w SMS-ie, na początku, grałam jako środkowa przyjmująca. Później trener Alojzy Świderek próbował wariantu ze mną na przyjęciu, ale wtedy była inna sytuacja, bo była jeszcze Kaśka Skowrońska i ona przyjmowała w trzech ustawieniach, a później w kolejnych trzech ja. Nie pełniłam więc roli takiej pełnoprawnej przyjmującej i to było dużo łatwiejsze. A tutaj trener robi ze mnie regularną przyjmującą i na przygotowanie się do tego miałam praktycznie dwa tygodnie. Później byłam w ogóle wyłączona z gry, z treningu, ale w rezultacie wszystko nieźle wyszło.

 - Nieźle? Bardzo dobrze! Pani skromność jest absolutnie nieuzasadniona.

- Ja się cieszę, że wyszło jak wyszło, że udało się zagrać na jakimś w miarę przyzwoitym poziomie, że nie było takich sytuacji, kiedy piłki wpadają bezpośrednio w boisko. Jeśli nie były dokładnie przyjęte, to jakoś tam uratowane. 

- Czy zatem kibice muszą się już przyzwyczaić do tego, że Izabela Kowalińska w kadrze Piotra Makowskiego będzie grała na pozycji przyjmującej?

- Myślę, że tak, że to jest koncepcja trenera, aby mieć dwie atakujące na boisku. Tyle, że ja się bardziej nadaję do tego, aby pomóc w przyjęciu. Nie pozostaje mi nic innego, jak próbować. 

- Kiedy zatem kolejna próba, kiedy znowu zagra pani w reprezentacji Polski?

- Na razie dostałam trochę wolnego, nie wystąpię w meczach Ligi Europejskiej. Natomiast trener przewidział mój udział w rozgrywkach World Grand Prix.