Marcello Abbondanza: Byłem arogancki

14.03.2018

Jest maniakiem seriali, który uważa, że trener podejmuje ostateczną decyzję. Łatwiej pracowałoby mu się z mężczyznami, dlatego cieszy się, że na co dzień prowadzi drużyny kobiece. Marcello Abbondanza, trener Chemika Police. 

- Życie we Włoszech wygląda jak w "Gommora"?

- Myślę, że jest w tym serialu sporo prawdy. Oczywiście, przeciętny człowiek nie styka się z takimi sytuacjami na co dzień, ale na pewno ktoś z jego rodziny kiedyś o tym słyszał. Szkoda tylko, że włoski serial muszę oglądać z lektorem, to niecodzienna sytuacja. 

- Różnica w dialekcie jest aż tak drastyczna?

- Chwilami to jak inny język. Oczywiście, całościowo dałbym radę zrozumieć sens, ale jeśli oglądam serial, który mi się podoba, to nie chcę czegoś przeoczyć. Wychodzi na to, że oglądam włoski serial z lektorem. 

- Lubi trener seriale?

- Jestem maniakiem.

- Top 3 w rankingu? 

- Breaking Bad, Heroes i Sense8

- Każdy Włoch lubi piłkę nożną, ile jest prawdy w tym stwierdzeniu?

- Chyba sporo. Nie każdy jest fanem, ale każdy od czasu do czasu obejrzy mecz. 

- Wie trener, w jakim klubie obecnie gra Wojciech Szczęsny?

- Nie?

- W Juventusie!

- Ja należę do tej części kibiców, którzy oglądają głównie mecze w Lidze Mistrzów. Ostatnio oglądałem mecz Juve i grał Buffon.

- Buffon to dobry przykład człowieka, którego kariera ewoluowała i zmieniała się przez lata. Podobnie było w pańskim przypadku? Jakim trenerem był pan Abbondanza w 2005 roku, a jakim jest dziś?

- Kompletnie innym. Byłem zdecydowanie bardziej arogancki, zamykałem się na ludzi, mało słuchałem, dużo mówiłem. 

- Arogancki w stosunku do zawodniczek?

- Tak, w wielu przypadkach. Nie starałem się ich zrozumieć, tylko narzucałem swoją opinię.

- Często słyszy się o panu, że jest twardym facetem i ostrym trenerem.

- Na pewno uważam, że trener to pierwszy człowiek w zespole. Trzeba słuchać innych ludzi, sztabu szkoleniowego, zawodniczek itd. Jednak finalnie robi się tak, jak zadecyduje trener. Do mnie należy ostateczna decyzja. 

- Czy stanowczość przysporzyła panu kiedyś kłopotów?

- Na pewno. Nie tylko w życiu sportowym, ale również prywatnym. Jednak taka jest cena wiary w swoją filozofię. Przekonania, że to, co robisz, ma jakiś sens. 

- Trener nigdy nie wątpi w swoje przekonania?

- Sukcesy na pewno dają podstawy do budowania pewności siebie. Jeśli robisz coś sumiennie, wkładasz w to serce, a do tego starasz się udoskonalać swoją filozofię i widzisz, że przynosi ona sukcesy, to daje ci zastrzyk pewności siebie i przekonania o dobrze obranej drodze. 

- Czym najbardziej zawodniczka jest w stanie trenera zirytować?

- Przekładaniem siebie ponad zespół. Nie cierpię tego i nie jestem w stanie zaakceptować. Zespół jest zawsze najważniejszy. Każdy może mieć swoje aspiracje, umiejętności, cele, problemy, wnioski. Nikomu nie można tego zabronić. Jednak w momencie, w którym wchodzisz na parkiet, odkładasz to na bok. Liczysz się ty i twoje koleżanki z drużyny. Na tym samym poziomie. 

- A to, że w wielu przypadkach kobiety, zamiast powiedzieć o problemie wprost, wolą dusić go w sobie, ewentualnie powiedzieć przyjaciółce, a trener dowie się o nim jako jeden z ostatnich? Pewnie miał pan w swojej karierze sporo takich sytuacji. 

- Tak, ale jest też dużo dziewczyn, które nie mają problemu z byciem dosadnym. Przychodzą, mówią wprost, że coś im nie pasuje. Ja takie podejście bardzo szanuję. 

- A to, o które pytałem wcześniej? Co z nim zrobić?

- Niektóre dziewczyny mają problem z bezpośredniością, to fakt. Ja jestem szczery każdej minuty swojej pracy. Jeśli mam coś powiedzieć, to mówię. Mogą słyszeć wszyscy wkoło, to dla mnie nieważne. Szczerość jest kluczem w komunikacji, na niej buduje się sukcesy. Jeśli ja będę szczery do tych dziewczyn, to jest duże prawdopodobieństwo, że i one będą szczere do mnie. 

- Czyli w tym aspekcie praca z mężczyznami byłaby łatwiejsza?

- Przez krótki okres pracowałem w męskiej siatkówce. Wydaje mi się, że rola trenera w pracy z mężczyznami, zarówno pod względem technicznym, jak i osobowościowym, jest trochę łatwiejsza. Relacje z kobietami zawsze są wyzwaniem. Czasem znasz  kobietę 20 lat, a ona któregoś dnia potrafi cię zaskoczyć. Dlatego tak cenię swój zawód, a praca jest dla mnie frajdą, a nie obowiązkiem. 

- Jest taka teza, że trener musi być w 70% psychologiem, a w 30% specjalistą od siatkówki. 

- To zależy od zespołu. 

- W jakim sensie?

- Zależy od poziomu, na jakim jest zespół.

- Na przykładzie Chemika?

- Chemik to profesjonalny zespół, w którym oczywiście, trzeba ulepszać technikę i taktykę w trakcie każdego treningu. Jednak wiele z tych dziewczyn dużo już umie, więc tutaj sfera psychiczna jest równie ważna. Odpowiednie podejście, samoświadomość, motywacja. Można osiągnąć solidny poziom, ale czemu nie pójść krok dalej i wejść na świetny poziom?

- A z którym zespołem trener osiągnął świetny poziom?

- Mam nadzieję, że uda mi się to zrobić z Chemikiem. 

- Największa wada pracy trenera?

- Brak stabilizacji.

- W kontekście podróży i życia na walizkach?

- Tak. 10 lat temu to nie był dla mnie problem. Teraz mam żonę i dziecko, które ma niecały roczek. Przenosiny do innego kraju są trudniejsze. Dodatkowo dochodzi fakt, że nie czuje się stabilności. Nie ma żadnej gwarancji, że za rok będziesz w tym miejscu, w którym myślałeś, że będziesz. Z Casalmaggiore podpisałem 3-letni kontrakt. Wydawało mi się, że osiągam stabilizację, przynajmniej na jakiś czas. Życie jednak zweryfikowało moje plany.

- Dlaczego więc z Chemikiem podpisał trener kontrakt tylko do końca sezonu? Chciał się trener przekonać, czy Polska to dobry pomysł?

- Pamiętajmy, że są dwie strony, które podpisują kontrakt. Doszliśmy do wniosku z prezesem, że tak będzie najlepiej. Z mojej strony poznam nowe miejsce, ocenię, czy życie w Polsce jest dla mnie.

- A jest?

- Jestem tutaj dość krótko, ale na tę chwilę mogę powiedzieć, że trudno znaleźć mi powód do narzekania. Mamy z rodziną wszystko, czego potrzebujemy. Jesteśmy bardzo zadowoleni. 

- Kto wygrałby sparing Chemik – reprezentacja Kanady?

- To mnie zaskoczyłeś. Nie wiem, chyba nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ obie drużyny kompletnie się od siebie różnią. W Kanadzie trwa proces budowy. Tam jestem nie tylko trenerem, ale także kierownikiem zespołu. Wybieram kolor strojów, miejsca akomodacji drużyn, hotele itd. Kanada to ekipa złożona w dużej mierze z zawodniczek kończących wyższe uczelnie. Nie da się tego porównać, choć z chęcią zobaczyłbym taki sparing.