Natalia Mędrzyk: Ostatni raz w Pszczynie

7.02.2018

Natalia Mędrzyk opowiada o meczu z Płowdiwem, grze Moltenami w Pucharze Polski, samopoczuciu na półmetku sezonu, serialach, metodach na podróże i wrzuceniu w zaspę. 

W ostatniej kolejce Chemik pokonał Muszyniankę 3:1. 

- Po ostatnich dwóch meczach Muszyny wiedziałyśmy, że czeka nas trudny wyjazd. Grały z dobrymi zespołami i w obu meczach walczyły do końca, rozegrały łącznie 10 setów. Ich forma poszła w górę. W pierwszej partii popełniłyśmy  trochę błędów, może pojawiła się lekka spinka. Potem zaczęłyśmy grać swoje. Bardzo pomogła nam zagrywka taktyczna - opowiada. 

Już w czwartek policzanki zagrają spotkanie czwartej kolejki Ligi Mistrzyń. W Bułgarii zmierzą się z Maritzą Płowdiw, którą na własnym parkiecie pokonały bez straty seta. 

- Spodziewamy się trudniejszego meczu od tego w Koszalinie. Nie grałam nigdy w Bułgarii, to będzie mój pierwszy raz. Jeśli pójdzie nam tak, jak w pierwszym spotkaniu, to będzie dobrze. Jedziemy z nastawieniem na zwycięstwo - zapowiada. 

Przyjmująca Chemika jest ostatnio w dobrej formie. Na swoim koncie ma już 4 statuetki MVP, razem ze Stefaną Veljković prowadzą w klasyfikacji ligowej.

- Fizycznie czuję się bardzo dobrze. Takie było założenie sztabu, żeby na początku roku iść z formą w górę. Na tę chwilę czuję się dobrze, nie mogę na nic narzekać, tylko grać - zwięźle puentuje kwestię. 

Po zwycięstwie w Muszynie dodaliśmy zdjęcie Natalii leżącej w śniegu. Jak to się stało?

- W zaspę wrzucili mnie oczywiście Radosław Anioł, dyrektorz zarządzający oraz Przemysław Kawka, statystyk. Przecież kto inny mógłby mieć taki pomysł w naszym klubie? - żartobliwie pyta Natka. 

Natalia Mędrzyk mieszkała już w wielu miastach Polski. Zapytaliśmy, jak w porównaniu do nich podobają jej się Police i Szczecin. 

- Miasto mnie nie zaskoczyło. Znam te okolice, niedaleko jest mój dom rodzinny, z czego bardzo się cieszę. No, może jedna rzecz wpadła mi w oko: wszędzie są ronda. Dosłownie rondo na rondzie - uważa. 

Ostatnimi czasy głośną sprawą w środowisku siatkówki kobiecej jest kwestia gry w Pucharze Polski innymi piłkami (Molteny, nie Mikasy).

- Jeżeli dobrze pamiętam, ostatni raz Molteną grałam na wypożyczeniu w Pszczynie. To było jakieś 7-8 lat temu. Od tamtej pory nie dotykałam tej piłki i trudno powiedzieć mi, jak się odnajdę. Nie ma jednak co marudzić. Oswoimy się z piłkami i zagramy tym, czym trzeba zagrać. Zespół z pierwszej ligi też musi mieć jakiś plusik - konstatuje. 

Tylko w lutym mistrzynie Polski przemierzą ponad 12 tysięcy kilometrów. Czeka je kilka długich wyjazdów w polskiej lidze, ponadto 2 spotkania wyjazdowe w Lidze Mistrzyń (Płowdiw i Kazań). 

- Jesteśmy przyzwyczajone do długich wyjazdów. Nie jest to jakieś komfortowe, ale mamy sporo miejsca w autokarze. Można się w miarę wygodnie wyłożyć, czy to na siedzeniach, czy na podłodze. Moim sposobem na podróże są seriale i spanie. Ważne jest, żeby zadbać o kręgosłup, bo potem mogą być problemy. Ostatnio oglądam "Grace i Frankie", "The good place" i "Ozark"- kończy.