Rozmowa z Agnieszką Bednarek - Kaszą

19.12.2013

Postaramy się o prezent, na który wszyscy czekają

Dla kibiców polskiej siatkówki, dla fanów Chemika Police i dla wielbicieli sportowego talentu oraz nieprzeciętnych umiejętności Agnieszki Bednarek – Kaszy wydarzeniem ostatnich dni jest powrót tej zawodniczki na parkiet i gra w meczu o ligowe punkty. Występ w Pile miał miejsce po długim okresie rehabilitacji w następstwie operacji kolana.

- Czy liczyła pani miesiące, tygodnie i dni swojej nieobecności na siatkarskim parkiecie w meczu o stawkę, o ligowe punkty?

- Na początku tak, ale ten czas zaczął się wydłużać, trwało to i trwało, aż w końcu nie chciałam o tym myśleć. Ciągnęło się to od maja i trwało to dla mnie bardzo, bardzo długo.

- Te długie miesiące wypełnione były żmudną, cierpliwą i ciężką pracą, by odzyskać sprawność. Jednak nie byłoby to możliwe bez pomocy innych osób. Komu należą się podziękowania?

- Wielu osobom. Długa jest lista pomagających mi pokonywać trudności. A wśród nich są jeszcze ci, którzy spowodowali, że w ogóle tu jestem i mogę grać. To lekarze, którzy przeprowadzili zabieg, rehabilitanci, u których spędziłam całe wakacje, wreszcie chłopaki w klubie pracujący ze mną na co dzień.

- Finał tych wszystkich działań i zabiegów jest szczęśliwy. Wróciła pani na parkiet. Jakie emocje i wrażenia towarzyszyły temu wydarzeniu?

- Trudno to nazwać powrotem. Dla mnie to jeszcze takie trochę błądzenie we mgle. Bardzo ciężko jest po tak długiej przerwie wrócić na boisko. Pomijając już aspekt zdrowotny, problemem staje się brak obycia w przebywaniu na boisku. Nie ma takiego rytmu, tego co było kiedyś normą. Dopiero po takim doświadczeniu dochodzi się do przekonania, jak wiele czynności, działań i rzeczy, które wcześniej były naturalne i oczywiste, teraz trzeba wyćwiczyć. Mam świadomość, że jeszcze musi minąć jakiś czas, abym dobrze czuła się na boisku, żebym nabrała pewności w każdym zagraniu i była sobą tak w stu procentach. Oby stało się to jak najszybciej i postępowało z dnia na dzień. Jestem wobec siebie bardzo wymagająca, więc zdaję sobie sprawę z tego, jak wiele pracy jeszcze mnie czeka.

- Kibice bardzo chcieliby zobaczyć panią w akcji tu, w Policach. Czy będzie ku temu okazja podczas najbliższego meczu z Tauronem Dąbrową Górniczą?

- Bardzo bym sobie tego życzyła. To będzie jednak wybór i decyzja trenera. Jeśli uzna, że obecnie potrafię pomóc zespołowi, to wszyscy dowiemy się tego w sobotę. Na pewno zagramy w aktualnie najsilniejszym zestawieniu, na boisko wyjdą najlepiej dysponowane dziewczyny. Posiadamy szeroką kadrę, a to daje możliwości różnych zmian i ustawień.

- W sobotę zwycięstwo w meczu z Dąbrową Górniczą jest drużynie bardzo potrzebne…

- …Jak powietrze (śmiech). Nie można podchodzić do tego spotkania z nastawieniem, że wygrana jest niezbędna. Na pewno ze swojej strony zrobimy wszystko, aby zwyciężyć. Po to ciężko trenujemy. Z pewnością drużyna ma teraz trudny okres, bo dwie porażki z rzędu są dodatkowym obciążeniem, a to przecież nie pomaga. Poza tym mecze w okresie świątecznym rządzą się swoimi prawami. Co roku zdarzają się jakieś wielkie niespodzianki, spotkania mają przedziwny przebieg. No bo niektóre zawodniczki są jedną nogą w torbie i jadą już do domu. Mam jednak nadzieję, że sobotni mecz ułoży się po naszej myśli.

- I zrobicie panie kibicom oraz sobie wspaniały prezent świąteczny pod choinkę.

- Na pewno nas na to stać. Zatem nie będzie to prezent niespodzianka, ale postaramy się o prezent, na który wszyscy czekają.