Jagieło: Jestem twarda po tacie

11.05.2016

Rozmowa z Aleksandrą Jagieło, kapitan Chemika Police. 

- Oswoiłaś się już z tytułem mistrzowskim?

- Tak, już teraz jestem świadoma naszego sukcesu. Posiedziałam kilka dni z medalem i wiem, co osiągnęłyśmy.

- Które spotkanie finałowe było najtrudniejsze?

- Na początku myślałam, że pierwsze. Sopot chciał na nas naskoczyć i było trudno. Po głębszym zastanowieniu stwierdzam, że drugi mecz był najtrudniejszy, szczególnie drugi set. Odrobiłyśmy wtedy wysokie straty i według mnie był to kluczowy moment całej rywalizacji. 

- Rok temu o tej porze mówiłaś, że pierwszy raz w życiu miałaś tak długie wakacje i trudno ci było zorganizować sobie czas. Jak będzie teraz?

- Mam już doświadczenie z poprzedniego roku! Rozplanowałam wizyty u całej rodziny. W ciągu sezonu nigdy nie ma czasu, żeby spotkać się i porozmawiać. Teraz będę miała okazję nadrobić zaległości. Dodatkowo pojadę z rodziną na wakacje. 

- Minął pierwszy, pełny sezon, od kiedy stałaś się kapitanem Chemika. Jak wrażenia? 

- Doszło trochę obowiązków, szczególnie komunikacyjnych. Informacje o naszych treningach, ale również o aktywnościach poza halą sportową. Nie jest jednak źle, jeśli rozsądnie się wszystko poukłada, to praca idzie sprawnie. 

- Obserwowałem cały sezon, w trakcie którego w zasadzie każda zawodniczka miała mniejsze lub większe problemy zdrowotne. Ty – jak robot. Nie do zdarcia, nie słyszałem choćby jednego słowa, że coś cie boli, że coś ci dolega.

- (śmiech) Mam dobre geny! Jestem twarda po tacie. Mam też dużo szczęścia, bo urazy potrafią wybić z rytmu i czasem trudno jest wrócić. Prawda ze mną jest taka, że udaje mi się jakoś unikać kontuzji. Przed Pucharem Polski bolał mnie bark, ale to był jedyny moment w tym sezonie, kiedy zmagałam się z jakimś problemem. 

- Po minionym sezonie, chcąc lub nie, dla wielu kibiców twoje nazwisko – oprócz sportowych laurów – kojarzy się... z niezdarnością! Bo te puchary...

- Nieszczęsne puchary! W trakcie fety z kibicami bałam się je podnieść!  Miałam pecha, ale przynajmniej będzie co wspominać. 

- Inne śmieszne momenty?

- Było ich wiele, ale jak słyszę o śmianiu się, to od razu w głowie mam Stivego (Rafał Antczak dop.red.), czyli naszą atmosferkę. On zawsze potrafi wywołać uśmiech na twarzy każdego! 

- Podobno w drużynie chodzą słuchy, że jak Ola po meczu wskakuje na koleżankę z zespołu, to znaczy, że jest sukces. Prawda to?

- (śmiech) Chyba prawda. To jest zupełnie spontaniczne. Po prostu tak wygląda moja radość, to wypływa ze mnie. Najczęściej obok jest Miśka (Katarzyna Gajgał-Anioł dop.red), więc wskakuję na nią. Obym miała jak najwięcej powodów do takiej ekspresji.