Rozmowa z Giuseppe Cuccarini, trenerem Chemika Police

2.01.2014

Ta drużyna ma wielkie możliwości

- Do trzech razy sztuka – tak można powiedzieć o pańskich próbach podjęcia pracy w polskiej siatkówce. Najpierw w 2007 uczestniczył pan w konkursie na trenera reprezentacji Polski siatkarek, następnie w 2010 był pan bliski objęcia posady trenera u ówczesnego mistrza Polski BKS Bielsko Biała. Teraz wreszcie został pan trenerem Chemika Police. Skąd takie zainteresowanie polską siatkówką?

- Jestem profesjonalistą, obserwuję i interesuję się całą siatkówką, przede wszystkim europejską. Lubię pracować z ludźmi ambitnymi, którzy stawiają sobie wysokie wymagania i sięgają po najwyższe cele. Lubię kluby, które chcą być najlepsze. Siatkówka w Polsce jest bardzo, bardzo popularna, a Orlen Liga to jedna z najmocniejszych lig w Europie, dlatego chciałem tu pracować. To dla mnie zaszczyt. Poza tym Polska, to dla mnie osobiście bardzo ważny kraj. Przed laty osiągnąłem swój pierwszy sukces jako trener asystent ma mistrzostwach Europy juniorów w Poznaniu w 1992 roku. Pierwszym trenerem był Tomasz Wójtowicz. Jako pierwszy siatkarz zagraniczny grał i kończył karierę w moim włoskim klubie, w którym pracowałem. Później po latach spotkaliśmy się w Muszynie, gdy komentował w telewizji mecz Ligi Mistrzów z prowadzoną przeze mnie drużyną z Baku. Było zabawnie, miło i sympatycznie.

- Interesuje się pan i zna, jak sam mówi, polską siatkówkę. Na ile zna pan drużynę Chemika Police i występujące w niej siatkarki?

- Bardzo wysoko oceniam techniczne umiejętności zawodniczek, reprezentują wysoki poziom. Siatkówka jest jednak grą zespołową. Musimy więc ciężko wspólnie pracować, aby osiągać sukcesy. To jest bardzo ważne. Zawsze wychodzę z założenia, że drużyna, z którą pracuję jest najlepsza i najmocniejsza. Chemik Police to teraz mój klub, moja drużyna, więc jest to najlepsza drużyna.

- Jak dużo czasu potrzebuje trener Cuccarini, aby pomiędzy nim a siatkarkami Chemika Police powstało porozumienie, ta swoista chemia, dzięki której łatwiej się pracuje i łatwiej osiąga bardzo dobre wyniki?

- Nie po raz pierwszy jestem w sytuacji, gdy przejmuję drużynę w trakcie rozgrywek. Niekiedy jest tak, że ta chemia jest od razu, automatycznie świetnie się rozumiemy i dogadujemy. Mam takie doświadczenia. Bywa jednak i tak, że zajmuje to więcej czasu. By zbudować drużynę i zmienić system dotychczasowej gry, potrzeba 4-6 tygodni ciężkiej pracy. Wszystko wymaga długiego, mozolnego wyćwiczenia i ugruntowania poszczególnych elementów. Po tym okresie przychodzi czas na drobne korekty, a efekt, nie tylko w postaci sportowego wyniku, ale przede wszystkim w technicznych i taktycznych ustawieniach podczas gry, jest widoczny.

- Na treningi oraz ćwiczenie nowych rozwiązań technicznych i taktycznych nie ma zbyt wiele czasu. Najbliższy mecz jest w środę, 8 stycznia, a następny 11 stycznia w sobotę. Poza tym drużyna jest zdekompletowana brakiem sześciu kadrowiczek. To nie ułatwia zadania.

- Na pewno nie jest to dla mnie komfortowa sytuacja, gdy do dyspozycji mam tylko połowę składu drużyny. Wiedziałem, co mnie czeka. Jednak jestem przekonany, że jeśli dziewczyny chcą zwyciężać, to będziemy do tego wspólnie dążyć.

- Cele, jakie na ten sezon przed drużyną stawia zarząd klubu oraz właściciel, są bardzo ambitne. Czy uważa pan, że pod pana kierunkiem osiągnięcie ich jest realne?

- Nie podpisywałbym kontraktu z Chemikiem Police, gdybym nie widział możliwości zrealizowania wszystkich planów sportowych założonych przez klub. To są przecież teraz także moje cele. Ta drużyna ma wielkie możliwości i na pewno w jej zasięgu jest Puchar Polski, mistrzostwo Polski i występy w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów. Ale wszyscy musimy podążać jedną drogą prowadzącą do tych sukcesów: siatkarki, sztab trenerski, sztab medyczny, menedżerowie odpowiedzialni za sprawy organizacyjne i logistyczne. Wszyscy, wszyscy bez wyjątku musimy się wspierać i sobie pomagać.